Siedzę w ogródku kawiarnianym przy rynku sandomierskim, przy tym samym stoliku, przy którym wielokrotnie siadał ksiądz Mateusz z aspirantem Noculem. Piję doskonale zaparzoną kawę, przede mną broszura “Śladami Ojca Mateusza”, po rynku przemyka na rowerze… ksiądz w sutannie. Od kilku już lat wszystko w Sandomierzu obraca się wokół najsłynniejszego księdza – detektywa, jemu też miasto zawdzięcza wyjątkową w swych dziejach popularność. Ja też oczywiście z chęcią poszukam miejsc znanych z serialu, ale… co cesarskie – cesarzowi. Tak więc poszukałem też miejsc napoleońskich.
W długi weekend majowy Sandomierz przypomina Florencję w środku lata. Urodą jej nie ustępuje na co dzień, jednak tłumy turystów zjawiają się tutaj dopiero wraz z długimi, ciepłymi dniami. Większość z nich przyjeżdża tu zachęcona serialem “Ojciec Mateusz”. Miejsc noclegowych nie było już na kilka tygodni przed pierwszym tegorocznym weekendem majowym. Miasto skorzystało na serialu, turyści chodząc śladami Ojca Mateusza poznają też inne, mniej związane z tą postacią miejsca. Chociaż takich, w których choć raz się ksiądz filmowy nie pojawił, chyba na starówce sandomierskiej nie ma. Sandomierz zawsze przecież był piękny, serial jednak pozwolił to piękno poznać tysiącom Polaków.
W pamiętnym 1809 roku wojna dotarła pod Sandomierz dzięki galicyjskiej ofensywie wojsk księcia Józefa Poniatowskiego. W nocy z 16 na 17 maja dowodzący akcją mającą na celu zdobycie miasta generał Sokolnicki rozkazał pułkownikowi Sierawskiemu wraz z jednym batalionem przeprawić się o milę za Sandomierzem. Sam z 12 pułkiem piechoty, szwadronem jazdy i 2 działami polowymi przeprawił się pod Zawichostem. W nocy z 17 na 18 maja nastąpił szturm na Bramę Opatowską.
Sandomierza broniło 4 000 Austriaków pod dowództwem generała Egermana. Przed wspomnianą Bramą Opatowską obrońcy usypali szańce. Siły Sokolnickiego liczyły ok. 6,5 tys.
Szaniec przedmostowy zdobył po północy oddział Różnieckiego, zdobywając 6 armat i tracąc tylko ok. 50 ludzi. Z 1 500 Austriaków broniących tej pozycji, tylko 500 zdołało uciec do miasta, reszta została zabita lub ranna albo dostała się do niewoli. Bramę Opatowską szturmował 12 pułk piechoty z kompanią grenadierów pod dowództwem podpułkownika Marcelego Lubomirskiego. Książę jako pierwszy wdarł się na szaniec okopów i tam został śmiertelnie postrzelony przez Austriaków.
„Był to młodzieniec pełen nadziei: pałał chęcią być użytecznym ojczyźnie i wsławić się; z powołania obrał stan wojskowy; w chwilach wolnych czytywał księgi do rzemiosła swego służące, rozmawiał z doświadczonymi, w chwilach walki zawsze był pierwszy do boju. I w tym niebezpiecznym razie nie wymawiał się, owszem wystąpił skwapliwie i z zapałem. Lecz przywitany został wraz ze swemi gradem kuł i kartaczów; od jednej z nich ugodzony, przy samej bramie Opatowskiej padł i na miejscu skonał.” (Klementyna z Tańskich Hofmanowa Przejażdżka w Sandomierskie “Dzieła Klementyny z Tańskich Hofmanowej” pod red. Narcyzy Żmichowskiej, tom V, Warszawa 1876, s. 286-301.)
Sokolnicki przemówił do żołnierzy 6. pułku: „Dwunastemu się nie powiodło, może wam się uda”. Bramę Opatowską, opanowano i jeszcze tej nocy generał Egerman skapitulował, wojsko austriackie wyszło w stronę Krakowa. Warto wspomnieć, że ok. 800 Polaków z pochodzących z Galicji przystąpiło do wojska polskiego.
Wspomniany Marceli Lubomirski był synem Michała Lubomirskiego (generał lejtnant wojsk koronnych w wojnie 1792 r.) oraz Magdaleny z Raczyńskich. Urodził się w 1792 roku, by wstąpić do wojska Księstwa Warszawskiego podawał więc się za starszego. Już w boju pod Grochowem był adiutantem generała Sokolnickiego walczył pod Grochowem. 5 maja 1809 roku książę zastąpił doświadczonego szefa drugiego batalionu Stefana Oskierko, który został przeniesiony do 8 p.p. z awansem na majora.
Polacy niedługo rządzili Sandomierzem. Już miesiąc później miasto bronione przez Sokolnickiego otoczyły wojska austriackie. Polaków w mieście było ok. 5 tysięcy, mili 30 dział, w tym 21 wałowych.
Już 27 maja korpus gen Shaurotha liczący 8 tysięcy ludzi starł się z forpocztami Sokolnickiego. Następnie uderzono na przedmieścia. Potem nadciągnął arcyksiążę, siły austriackie urosły do 13 tysięcy.
Na propozycje poddania Sokolnicki odpowiedział: „Jeśli arcyksiążę chce odebrać Sandomierz, niech się o niego z bronią w ręku dobija”.
Kolejny atak na Sandomierz odbył się 6 czerwca a kolejny 15 czerwca.
Stefan Żeromski tak o tym pisał: „Rafał (…) gnał konno (…) by wkrótce rzucić pocztowemu cugle konia i na piechotę zdążać już to ku baszcie nad Rybitwami, już ku posterunkom umocnionym za klasztorem św. Jakuba, za kościołem św. Pawła, św. Józefa i św. Michała, czyli klasztorem benedyktynek. Ów trójkąt, który tworzyły powyżej wymienione kościoły, złączony z miastem przepaścistymi wąwozami, stanowił punkt najbardziej umacniany…
… W samym mieście kierował robotami generał Sokolnicki. Starożytny mur obwodowy dopełniał nieustannie, a wyłomy w nim nie do naprawienia zastąpił palanką. Poza murem bito jeszcze palisady w spadek góry, wciągano na pozycje austriackie ośmnastofuntowe armaty…” (Stefan Żeromski „Popioły)
Na miasto wystrzelono kilka tysięcy pocisków, 17 czerwca zdolnych do walki obrońców pozostało ok. 4 tysięcy. Brakowało amunicji. Nastąpiła honorowa kapitulacja, Polacy wyszli z miasta z bronią.
Austriacy opuścili Sandomierz 22 czerwca udając się w stronę Krakowa.
W dzisiejszym Sandomierzu warto przede wszystkim obejrzeć miejsca dawnych walk. Brama Opatowska to obecnie jeden z obowiązkowych punktów wizyty w mieście. Z jej szczytu rozpościera się widok na całą starówkę.
Po drugiej stronie ulicy na murze ogrodu Wyższego Seminarium Duchownego, dawnego klasztoru Benedyktynek, przy ul. Zawichojskiej, tuż przy Placu Niepodległości, znajduje się mała kapliczka z krzyżem wewnątrz, a pod nią metalowa płyta.
Kapliczkę ufundowała matka Lubomirskiego. Kiedyś stała w niej figurka Matki Bożej, zginęła a jednak pod koniec XX wieku. Obecnie stoi w niej krzyż. Tablicę odsłonięto w dwusetną rocznice bitwy, 17 maja 2009 roku. Napis głosi: „Pamięci Księcia Marcelego Lubomirskiego, 1792-1809, podpułkownika 12 pułku piechoty brygady gen. Michała Sokolnickiego, poległego 17.05.1809 roku podczas szturmu na Sandomierz wojsk Księstwa Warszawskiego”.
Żeby zobaczyć drugą tablicę napoleońską trzeba przejść na drugą stronę miasta, m.in. przez Plac Księcia Józefa Poniatowskiego (jest w mieście też ulica Michała Sokolnickiego). Kilkaset metrów do zamku znajduje się kościół św. Jakuba. Również o niego walki zostały uwiecznione w „Popiołach” Stefana Żeromskiego. Obroną kościoła dowodził w powieści książę Gintowt. Protestuje przeciwko zbombardowaniu go po zdobyciu świątyni przez Austriaków, pomaga mu w proteście (buncie) Rafał Olbromski.
W północnej nawie, na ścianie wisi marmurowa tablica o wymiarach 72 x 57,5 cm poświęcona zdobywcy i obnrońcy Sandomierza – generałowi Michałowi Sokolnickiemu. Napis na niej głosi: „W Ś P Michałowi Nowina SOKOLNICKIEMU. Jenerałowi brygady b.w. polskich ur 1760 r(oku) zm 1816 r obrońcy Sandomierza w 1809 roku. Wdzięczni Sandomierzanie.”
A po wizycie w kościele (a warto tej świątyni poświęcić więcej czasu) można przejść się wąwozem w stronę Wisły, potem wrócić do centrum. No trzeba jeszcze zwiedzić bazylikę (słynne obrazy), muzeum, Dom Długosza, trasę podziemną… No, ale o tym wszystkim przeczytacie w innych miejscach. Ja mogę tylko polecić Sandomierz wszystkim kochającym zabytkowe miasteczka, no i… wszystkim wielbicielom Ojca Mateusza.
Tym, którzy będą chcieli wybrać się do Sandomierza polecam strony:
A wielbicielom epoki napoleońskiej – stronę Napoleon.org.pl